Z wycieczki wróciłam bardzo zadowolona, mimo że pogoda w ostatni dzień nie sprzyjała nam.
Padał deszcz, a na Kasprowym Wierchu nawet śnieg a właściwie deszcz ze śniegiem. ( po przyjeździe do domu usłyszałam w telewizji,że w tym czasie na Kasprowym spadło 20 cm śniegu)
Widoczność praktycznie była żadna, trasa dla mnie nie do przebycia. Po zrobieniu sobie kilku zdjęć,( by pamiętać dlaczego nie poszliśmy ) czekaliśmy na kilkoro odważnych z naszej wycieczki w restauracji.
Zaciśnięte usta , kaptur spadający na oczy to ja - zastanawiam się czy chciałabym pojeździć na tyłku .
|
Popatrzyłam jak idą młodzi, sprawni turyści, niektórzy z nich nie doszli do obserwatorium, zawrócili z trasy | |
|
stwierdziłam, że to wyprawa nie dla mnie (od razu uśmiech wrócił ) |
Za mną widać tylko mgłę, niestety widoki, które ściągają na Kasprowy większość turystów były dla nas niedostępne.
Mgła, brzydka pogoda nie przeszkadzały zjeżdżającym na nartach , wśród których widziałam również małe dzieci .
|
Mam dowód,że tam byłam |
Gdy zbliżał sie czas odjazdu naszej wycieczki z Kasprowego przestało padać .
Niestety jednak w ostatnie nasze popołudnie i w Zakopanem padało. Mimo deszczu z Kuźnicy wracaliśmy pieszo . Po drodze weszliśmy do muzeum mieszczącego sie w
Willi Oksza.
Z przyjemnością obejrzałam ekspozycję np. obrazy Witkacego , bo nie wszystkie przecież znajdują sie w
Muzeum w Słupsku
Rano musieliśmy już opuścić pokoje, na dworze padało trzeba było sie gdzieś zaszyć.
Ze Ślubnym trafiliśmy , troszkę przypadkiem do karczmy
"Bąkowo Zohylina - Niżnia" (nazwa restauracja nijak mi tu nie pasuje )
Cudne jedzonko, przemiła atmosfera, świetne towarzystwo przy dłuuuugim stole i grzane wino, tak mogę spędzać deszczowe popołudnia w Zakopanem.
Za plecami ognisko w ręku grzane wino
Takie i podobne "ozdoby" były w całym lokalu ;-)
Późnym popołudniem spotykaliśmy się wszyscy w
Karczmie Przy Młynie.
Zdjęcia karczmy nie mam, ale mam zdjęcie serdaka kelnerki i zdjęcie prawie pustego Koryta . Mięsiwo, pierogi kiełbaski już prawie zostały zjedzone ;-)
Syci wrażeń z pełnymi żołądkami opuściliśmy Zakopane .
Wieczorem zakopianka była bardzo pusta.
W niedzielę około 9.00 byliśmy ze Ślubnym już w domu.
Ostatnie moje zdjęcie z Zakopanego.