wtorek, 27 maja 2014

Smagliczka i czajniczek.

Zrobiłam  następne baryłeczki , dzisiaj kupiłam kwiatuszki.  
Czekam na  chwilę ładniejszej pogody, by zawiesić moje baryłeczki ze smagliczką na krateczce na balkonie.
Dzisiaj bardzo wieje i nie chciałabym, by wiatr porwał moje dopiero co przesadzone kwiatki.


Zaczęłam wyszywać SALowy czajniczek.



Wyszywam na lnie,muliną DMC i częściowo Ariadną. Mam duże zapasy muliny i nie chciałam kupować nowej. Len ten nie jest właściwie  do wyszywania przeznaczony. Trudno tu znaleźć równe krzyżyki, ale lubię wyszywać na takim materiale.
Posiadam już serwety, podkładki i torby zakupowe uszyte z takiego lnu.

Dziękuję za komentarze .
Utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam wycofując się z wyszywania kotków,
A tak na marginesie to posiadam już jeden niedokończony SAL - dynię .

niedziela, 25 maja 2014

Poległam :-(

Zapisałam się u Judyty na koci SAL . Maj sie już prawie kończy, a ja z moim kotkiem w polu.
Usiadłam raz . Zrobiłam troszkę , nawet się pochwaliłam,że coś wyszywam. Tu kliknij !
Właściwie to nie klikaj, bo nie ma co oglądać.
Jeszcze raz posiedziałam prawie trzy godzinki i stwierdziłam, że ja aż tak bardzo tego kociego kalendarza nie chcę, by wzrok i nerwy nadwyrężać.


Rozłożyłam tamborek na części pierwsze, schowałam mulinę a te troszkę postawionych  już krzyżyków wycięłam z kawałkiem kanwy.
Równocześnie zapisałam sie na SAL z imbryczkiem w tle, też u Judyty
Wszystko mam przygotowane, ten haft na pewno wyszyję :-) nie przeraża mnie ;-)
Już troszkę zaczęłam.

Rano w sobotę pojechałam do Ustki.
Jak tam jeszcze pusto.


 Na nabrzeżu trwa remont
 

Przeszłam kładką na zachodnią stronę do Ślubnego, czekał tam na mnie.

Poopalałam się siedząc na murku. Obserwowałam studentów Ślubnego, kursantów kursu motorowego jak ćwiczyli dobijanie do kei. Wyjątkowo byłam bez robótki.
Właśnie tam rozmyślając sobie o wszystkim i o niczym postanowiłam wycofać się z wyszywania całej masy maluteńkich półkrzyżyków, jakoś się Judycie wytłumaczę .
Obiecuję, że innym wyszywającym będę mocno  kibicować .

Teniu, Alicjo to nie mój pomysł , ja też go odgapiłam
Eve Jank , gdyby to była butelka po wodzie mineralnej rozgrzany drut wystarczyłby. Próbowałam robić otwory ręczną wiertarką, ale nie była to przyjemna praca, a ja na takie się ostatnio nastawiam ;-)
Dlatego też Ilono skorzystałam z podpowiedzi Ślubnego. Udostępnia mi swoje zabawki (czytaj narzędzia) to i z porad korzystam.
Anno  , Renka , Caro-Art dziękuję.
Kobieto blogująca - witam u mnie .

sobota, 24 maja 2014

Mój plac zabaw !


Oprócz widocznych na zdjęciu sprzętów użyłam jeszcze : modelarską piłę tarczową , kątową szlifierkę i pistolet do kleju na gorąco.
Baryłeczki będę dzisiaj na balkonie lakierować.

A co robiłam lutownicą?
Skorzystałam z podpowiedzi Ślubnego i wypaliłam nią dziurki w pojemniczku. Nie trwało długo i już miałam odpowiedniej wielkości otwory, by szydełko i sznureczek gładko poprzechodziły .


Na balkon powędrował  zrobiony ( z pojemnika na wodę do spryskiwacza do autka ) koszyk na klamerki .


Długość uchwytu i sposób zawieszania na suszarce muszę jeszcze przemyśleć ;-)
Można też koszyczek ozdobić , np zdekupażować, ale ja chciałam właśnie taki .

Renato, ja też widzę w moich pracach błędy.
Dziękuję za komentarze .

piątek, 23 maja 2014

Serwetę skończyłam !

Trwało to długo, powiedziałabym, że bardzo długo ale serwetę skończyłam .
Podoba mi się ! Ostatnio ze wszystkiego co zrobię jestem zadowolona , ale to chyba dobrze .
Zdjęcia będą gdy zrobi je Córa po otrzymaniu serwety.
Teraz tylko zajawka.


Serweta schnie rozłożona na moim stole , obciążona sznureczkiem z ołowiem .

Dodaję jeszcze jedno zdjęcie.


Basiu  , tak wygląda brzeg ;-)

niedziela, 18 maja 2014

Torebkę letnią uszyłam.

W ostatnim roku nie udzielałam się na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Wypadało więc na ostatni kiermasz w tym roku uszyć jakąś torbę , siatę na zakupy.

Materiał mogłyśmy sobie wybrać z  tych które są w naszych uniwersyteckich zapasach. Forma też właściwie dowolna . Były dwa warunki do spełnienia.
Pierwszy - napis Ustka na torbie w widocznym miejscu.


Szyłam z lnu, więc wyszyłam bezpośrednio na torbie.

Drugi warunek - taśma z nazwą Uniwersytetu , taka metka , niekoniecznie widoczna.


Ja przyszyłam ją do wewnętrznej kieszonki.

Pospinana, teraz z nią pod maszynę

 
A tak wygląda gotowa torba.


Tu wisi na haczyku ,
tutaj na klamce.
Takie same zdjęcia ? No dobrze podobne .

 Torbę dam na kiermasz z karteczką - zarezerwowane. Kupię ją dla siebie.

czwartek, 15 maja 2014

Serwety ciąg dalszy i troszkę krzyżyków !

Serweta rośnie ,  trzeci motek już prawie przy końcu.
Jeszcze troszkę, jeszcze 5 i pół rzędu i serweta będzie gotowa. Robię ostatni motyw, . Różni sie on od całości a do tego Córa poprosiła o maleńką zmianę  więc jest troszkę odmiany.

już są pierwsze pikotki , a zdjęcie zrobione lewej stronie serwety
By odsapnąć od zieleni (która właściwie mnie uspokaja ) i szydełka ( z tym gorzej wkurza  mnie, gdy mimo sprawdzania okazuje się ,że wkradła sie pomyłka i trzeba cały rządek pruć , ale czy to wina szydełka? ) zaczęłam wyszywać majowego kotka .
 Uff, to było bardzo skomplikowane zdanie .
Zapisałam sie na SAL, bo wzorek mi sie podoba. Hafciki na zawieszki też się przydadzą , bo w formie zawieszek będę hafty wykorzystywać !
Wyszywam majowego kotka.

jest niedużo bo krzyżyki maleńkie i sporo pół krzyżyków
 Dzisiaj po raz pierwszy od wielu dni cudna pogoda. ze spaceru wróciliśmy z reklamówką liści i kwiatów czosnku niedźwiedziego. To już ostatni moment na zbieranie, bo kwiatki przekwitają, a liście żółkną .


Bukiety godne pożądania

Takie właśnie bukiety rozdają Basia i Asia  z Biferno


Kto dostanie wełenki?
Dowiemy się po losowaniu, które nastąpi 13 czerwca

sobota, 10 maja 2014

Baryłki , pojemniki na roslinki zrobiłam .

Podpatrzone u Danki baryłeczki postanowiłam odgapić i na swój balkon zrobić w ten sam sposób, tylko mniej ozdobnie .

Kilka warstw lakieru , ostatnie z kropelką koloru by troszkę baryłki zzieleniały ;-)
Chciałam je powiesić, gdy będę miała ich więcej, ale troszkę niecierpliwa  jestem, już wiszą.


Powiesiłam  też kilka serduszek , będzie ich ubywać w miarę dowieszania baryłek.


Serweta robi się, jeszcze 4 okrążenia i będę robiła  wzór zakończający serwetę - 13 rzędów.

Serdecznie witam nowych Obserwatorów . Ale Was dużo !!!!!!

Lubię brać udział w zabawach blogowych , a rękodzieło i książki zawsze mnie skuszą .
Biorę udział w zabawie na blogu Cztery Pory roku i Ja - http://czteryporyrokuija.blogspot.ie/2014/04/candy.html
Nie omieszkałam też zapisać sie w Kurniku Sztuki - http://kurniksztuki.blogspot.com/2014/05/kurnikowe-candy.html
Po wycieczce już odpoczęłam i zaczynam myśleć o następnym wypadzie. chociaz na jeden dzień ;-)

czwartek, 8 maja 2014

Wyjątkowe candy !

 Swoich klientów, obserwatorów i sympatyków  Sklep Artimeno zaprasza na candy 


Zapisy do 17 maja !  

środa, 7 maja 2014

Dostałam cukiereczki !

Pocopotka  wylosowała mnie w swojej  blogowej zabawie.
Po długim majowym weekendzie dostałam od niej prezenciki .


 Świetny kielich (puchar ), który już ma swoje przeznaczenie. Na razie stoi  taki nie przystrojony, ale mogę  dekorować go zależnie od nastroju.


Zapiśnik ( notatnik), sporo różnych przydasi i bransoletkę.


Serwetki, piankę w arkuszu, papiery (wśród nich arkusze z naklejkami ) i słodkości!

Świetne prezenty, dziękuję !

Witam nowych obserwatorów, dziękuję za komentarze !

poniedziałek, 5 maja 2014

Ostatni dzień w Zakopanem.

Z wycieczki wróciłam bardzo zadowolona, mimo że pogoda w ostatni dzień nie sprzyjała nam.
Padał deszcz, a na Kasprowym Wierchu nawet śnieg a właściwie deszcz ze śniegiem. ( po przyjeździe do domu usłyszałam w telewizji,że w tym czasie  na Kasprowym spadło 20 cm śniegu)
Widoczność praktycznie była żadna, trasa dla mnie nie do przebycia. Po zrobieniu sobie kilku zdjęć,( by pamiętać dlaczego nie poszliśmy ) czekaliśmy na kilkoro odważnych z naszej wycieczki w restauracji.


 Zaciśnięte usta , kaptur spadający na oczy to ja -  zastanawiam się czy chciałabym  pojeździć na tyłku .

Popatrzyłam  jak idą młodzi, sprawni turyści, niektórzy z nich nie doszli do obserwatorium, zawrócili z trasy
stwierdziłam, że to wyprawa nie dla mnie (od razu uśmiech wrócił )
Za mną widać tylko mgłę, niestety  widoki, które ściągają na Kasprowy większość turystów były dla nas niedostępne. 
Mgła, brzydka pogoda nie przeszkadzały  zjeżdżającym na nartach , wśród których widziałam  również małe dzieci .
 
Mam dowód,że tam byłam
Gdy zbliżał sie czas odjazdu naszej wycieczki z Kasprowego przestało padać .
 Niestety jednak w ostatnie nasze popołudnie i  w Zakopanem padało. Mimo deszczu z Kuźnicy wracaliśmy pieszo . Po drodze weszliśmy do muzeum mieszczącego sie w Willi Oksza.
Z przyjemnością obejrzałam ekspozycję np. obrazy Witkacego , bo nie wszystkie przecież znajdują sie w Muzeum w Słupsku


 Rano musieliśmy już opuścić pokoje, na dworze padało trzeba było sie gdzieś zaszyć.
Ze Ślubnym trafiliśmy , troszkę przypadkiem do karczmy "Bąkowo Zohylina - Niżnia" (nazwa restauracja nijak mi tu nie pasuje )

żródło
Cudne jedzonko, przemiła atmosfera, świetne towarzystwo przy dłuuuugim stole i grzane wino, tak mogę spędzać deszczowe popołudnia w Zakopanem.


Za plecami ognisko w ręku grzane wino


Takie i podobne "ozdoby" były w całym lokalu ;-)

Późnym popołudniem spotykaliśmy się wszyscy w Karczmie Przy Młynie.
Zdjęcia karczmy nie mam, ale mam zdjęcie serdaka kelnerki i zdjęcie prawie  pustego Koryta . Mięsiwo, pierogi kiełbaski już prawie zostały  zjedzone ;-)


Syci wrażeń z pełnymi żołądkami opuściliśmy Zakopane .
Wieczorem zakopianka była bardzo pusta.
W niedzielę około 9.00 byliśmy ze Ślubnym już w domu.

Ostatnie moje zdjęcie z Zakopanego.

Dzień drugi wycieczki


Piękne słońce, świetna pogoda, zapowiadało sie cudnie...
I tak było, tylko nie wyobrażałam sobie, że trasa opisana jako łatwa dla mnie będzie jak zdobywanie Mont Everestu .
Pojechaliśmy na Słowację. Pierwszy przystanek to Jaskinia Bielska



W ciągu godziny zwiedzania pokonałam 840 schodów i przeszłam wiele metrów chodnikami w górę lub w dół. Widoki zapierające dech, przepiękne nacieki i jeziorka. Aż żal że trasę pokonywać  trzeba było dosyć szybko. Prędkość zwiedzania niestety jest ustalona odgórnie.

Następny etap to  Wodospady Zimnej Wody.
By tam sie dostać jechaliśmy kolejką na Hrebieniok
Potem spacer , trasa wg opisu łatwa.
ruszyliśmy, droga nie była wcale trudna, myślałam że tak będzie do końca

ale już za chwilkę musiałam patrzeć pod nogi, chociaż wkoło rozpościerały się śliczne widoki,
 musiałam od czasu do czasu siąść by odpocząć

rozglądam się gdzie jest Ślubny

a on  podziwia wodospady i szuka mnie tam w dole by zrobić mi zdjęcie

trasa w większości wyglądała tak, i to nie jest ten najtrudniejszy jej fragment

chociaż był też moment łatwiejszego podejścia

sama sie sobie dziwię,że tak rzadko odpoczywałam
Schodziliśmy inną trasą, wyglądała jak troszkę zaniedbana alejka w parku . Ten odpoczynek się nam należał :-)
Ja po dotarciu do hotelu i zjedzeniu obiadokolacji padłam ze zmęczenia.
Troszkę szydełkowania w łóżku,Taniec z gwiazdami i zdrowy sen do rana.
Dzień był krótki, ale dla mnie bardzo intensywny.

Noc i dzień pierwszy wycieczki.

Zaczęło się , rozgardiasz, chowanie bagaży , zajmowanie miejsc...
Wyruszyliśmy o 22.00 jeszcze w kwietniu, a dopiero o godz 14.00 następnego dnia zdobyliśmy Zakopane.
Zakopianka to szczyt powolnej jazdy. Panowie z naszej wycieczki wyszli z autokaru i poszli pieszo. Po przejściu części trasy czekali na nas bardzo  znudzeni.
W Zakopanem czekał przewodnik (świetny przewodnik ) i pojeździliśmy po  mieście.
Między innymi obejrzeliśmy - Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzysku,
 Na tym cmentarzu jest symboliczny grób gen Zaruskiego. Ziemię z miejsca, gdzie gen najprawdopodobniej zginął przywieziono z Chersonia s/y Zawiszą. Razem ze Ślubnym braliśmy udział w tym rejsie . 

jeden z grobów

stary kościołek

Ołtarz papieski w "parku fatimskim"

Widzieliśmy jeszcze duuuzo innych miejsc np. Zespół Skoczni Narciarskich.

Jeżeli jest ktoś zawiedziony małą ilością zdjęć, to proszę zauważyć że w przepastnych zasobach internetowych jest ich dużo i do tego świetnych.
Mnie niestety rączek wciąż brakowało, zdjęcia wychodziły mi takie bardziej artystyczne .
Objazd po Zakopanem zakończyliśmy dotarciem do naszego hotelu.

Ośrodek z okresu "komunizmu". Wyposażenie pokoi i obsługa też z tamtego okresu.
Ale było świetnie , z okna widok na Giewont, na Krupówki 10 minut spacerkiem. Cisza, spokój.
Śniadania o obiadokolacje jadaliśmy na miejscu. Osoba pisząca jadłospis wykazała się dużym poczuciem humoru. Zaserwowała wycieczce z Kołobrzegu dorsza na obiad.

 Po zakwaterowaniu poszliśmy ze Ślubnym na Krupówki . Już nie wiem co sobie wyobrażałam, ale zawiodłam się - Krupówkami, tym co tam sprzedają i czekoladą , którą wypiłam w jednym z lokali ;-)
Nie myślcie jednak, że ja narzekam , to moje pierwsze spostrzeżenia .

jak na Krupówkach pusto!

 tu jestem w towarzystwie Zamoyskiego, byłego właściciela Zakopanego i okolic

Wieczorem po obiadokolacji świetnie bawiliśmy się na Góralskich Śpasach.

Brałam udział w " grupowym spożywaniu okowity podanej na narcie " . Zdjęcia niestety nie mam, bo ze Ślubnym piliśmy ( spożywaliśmy ) okowitę w tym samym czasie.
Do późnych godzin dopingowaliśmy  uczestnikom innych zadań.To też  było świetną zabawą .

Niektórzy poszli jeszcze potem na spacer, ja po zrobieniu jednego okrążenia w limonkowej serwecie  poszłam spać. Na drugi dzień czekała nas wyprawa na Słowację