Szczęśliwie wróciliśmy w poniedziałek do domu. To była wyprawa, zrobiliśmy ponad 1,5 tys km.
Nocowaliśmy w kamienicy , która wskutek szkód górniczych pochyliła się. Otwierające się drzwi , staczanie się przedmiotów na stole i podłodze , to norma.
Po przespanej nocy wczesnym rankiem w piątek pojechaliśmy na Przystań , by obejrzeć gdzie będą odbywały się zawody.
Troszkę przerażona patrzyłam na budynek okolice , tak wyglądały takie miejsca 40 lat temu. Jednak wystarczyło by przyjechały samochody, ludzie rozstawili namioty (bo część w nich mieszkała) , wystawili modele i zrobiło się cudownie.
|
były żaglowce , ten pierwszy był któregoś z Rosjan |
|
kutry , takie pływają po Bałtyku, a budowane są w Ustce |
|
parowce |
Ten model parowca wyposażony zostały w pasażerkę, zastawę stołową, firanki w oknie
|
odbijacz robiony szydełkiem ( robiłam podobne , ale o połowę mniejsze do modeli Ślubnego ) |
Był też taki bardziej "męski"
Na parowcach zainstalowane są butle z gazem. Na jednym z nich nastąpił wyciek i wybuchł pożar. Płomienie były do metra, a matki z małymi dziećmi biegły, by pokazać dziecku pożar. Za grosz wyobraźni , mógł przecież nastąpić wybuch.
Mam bardzo mało zdjęć, bo dla mnie to nie nowość. Modele się na zawodach powtarzają, bo taki model raz zbudowany służy latami.
Spotkałam sporo osób poznanych już wcześniej, kilka poznałam . Trzy dni minęły cudownie.Czas nad stawem spędzałam od godz 8.00 do 20.00.
Wieczorami troszkę czytałam. dokończyłam
"Szepty" Ireny Matuszkiewicz. Życie opisywane przez osiemdziesięciolatkę i to samo życie widziane oczyma jej prawie sześćdziesięcioletniej córki.
Zaczęłam czytać książkę
Jonasa Jonassona pod tytułem "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął"
Akcja rozwija się , Stulatek wędruje ;-)
Dawno nie linkowałam do Maknety, mimo braku robótki zrobię to dzisiaj.