W ostatnią niedzielę szydełkowałam na ławeczce. Niestety nie w szpitalnym parku, bo ławeczek dalej nie ma.
Wzbudzałam spore zainteresowanie, może dlatego,że ławeczka stała pod zakładem pogrzebowym, może dlatego ( wolałabym) , że nie są przyzwyczajeni do widoku osoby szydełkującej publicznie .
Bardzo żałowałam, że nie wzięłam aparatu, by najbardziej zdziwioną osobę poprosić o zrobienie zdjęcia ;-)
Na ławeczce powstała wtedy tylko jedna kurka .
Jedna z pań z mojej sali wracając z przepustki przywiozła mi ze swoich zasobów kordonki i mulinki.
Dostałam też nici od p. Eli -gospodarczej z naszego oddziału.
Następne kurki były z nici darowanych!
Podobały się , zrobiłam około 15 i wszystkie rozdałam.
Wróciłam już do domu. To pisanie, to taki zapomniany post. Zaczęłam go pisać w poniedziałek.
Przez ostatni tydzień ćwiczyłam bardzo intensywnie. Po południu szłam na godzinny spacer i już na nic więcej nie miałam ochoty.Oglądałam tylko zdjęcia na blogach, na czytanie już nie miałam siły ;-)
Zmęczona , jednak zadowolona z pobytu na oddziale zapisałam się na wizytę u lekarki, by jeszcze raz zakwalifikować się na turnus rehabilitacyjny. Z kul nie udało się zrezygnować, ale chodzę ładniej , i troszkę schudłam i mięśnie mam silniejsze. O posiadaniu niektórych mięśni dowiedziałam się dopiero na ćwiczeniach, gdy zaczynały boleć .
Okazało sie, że są tylko same dobre strony pobytu w szpitalu.
Tęskniłam za Ślubnym, za naszym domem, to też chyba dobrze ;-)
Kwalifikacje mam 10 czerwca, na oddział mogę trafić chyba dopiero za rok (jeżeli lekarz mnie zakwalifikuje a bardzo chciałabym ;-))
Jakie słodkie kuraczki :)
OdpowiedzUsuńBasiu, cieszę się, że szpital Ci trochę pomógł, a i o robótkach nie zpaomniałaś. Sporą farmę kurzą udziergałaś. Żadnego kogucika?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Piękne kurki! Życzę powodzenia w rehabilitacji. Niektóre momenty w życiu ( czyt. zdziwienie) - "bezcenne".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
życzę szybkiego powrotu na łono sanatorium tym bardziej że są efekty, a kurczakowa armia jest piekna,
OdpowiedzUsuńGdzieś trzeba robótkować, żeby skorzystać z wiosennego słoneczka, a skoro ławeczka była tylko w takim miejscu, to trudno się dziwić:) Kurki są bardzo piękne:)
OdpowiedzUsuńŚliczna gromadka kurek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rehabilitacja doda Ci sił a wiosenne słońce będzie sprzyjać pozytywnym nastrojom. Powodzenia.
Kuraki cudne:) a co do reszty to nasza polska rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńKurki są super:) Trzymam kciuki by wszystkie zdrowotne sprawy szły ku lepszemu:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, Basiu, że już jesteś w domu. Najważniejsze, że pobyt w szpitalu pomógł, wzmocnił. I myślę, że zapamiętali Cię na długo. Będą mówić: Ta pani od szydełkowych kurczaków. Pięknych kurczaków.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dostaniesz się na kolejny turnus i za to trzymam kciuki. Śliczne kureczki, wesołe i w pięknej aurze kolorów. Dużo zdrówka Basiu Ci życzę
OdpowiedzUsuńŚliczne kokoszki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Piękne kokochy buziaki ślę i zdrowia Basiu życzęMarii
OdpowiedzUsuńTwoje kurki są rewelacyjne. Brawo.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pobyt na leczeniu dobrze Ci zrobił. Na pewno uda Ci się dostać na turnus rehabilitacyjny. Trzymam kciuki za to.
Pozdrawiam.
świetne te kurki, pięknie wyszły i świetnie dobrałas kolory
OdpowiedzUsuńnic tak nie cieszy jak odpoczynek i robótki bez pośpiechu i stresu
Śliczne kurki,zwłaszcza te z zielonym ogonem przyciągnęły mój wzrok :-)))
OdpowiedzUsuńSuper kurczaki! Szydełkowanie na powietrzu i na słoneczku jest bardzo przyjemne chyba niezależnie od miejsca :)) faktycznie szkoda, że nie miałaś ze sobą aparatu ;))) Pozdrawiam i zdrówka życzę! :)
OdpowiedzUsuńKurki piękne, szkoda że się rozbiegły :) ale wiem jak to jest, też niektóre dziergadełka robię tylko po to, by rozdać koleżankom mojej małej Małej
OdpowiedzUsuńPiękny kurnik powstał :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie te miny.
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia.
A kurki są śliczniutkie. :)
OdpowiedzUsuńprzeurocze kokoszki ;-)
OdpowiedzUsuńPrześliczne te kurczaczki:)
OdpowiedzUsuń