Piszecie o czekaniu na końcowy efekt kalendarza. Boję się,że za dużo oczekiwań.
Tak powolutku zaczynam się obawiać, czy sprostam oczekiwaniom Waszym i swoim ;-)))
Gdy wyszywałam 20 przypomniało mi się, gdy dziecięciem będąc z ojcem i trójką rodzeństwa wędrowaliśmy do leśniczego. Potem do lasu, a może to było odwrotnie;-) Zawsze jednak w naszym domu na wsi mieliśmy asygnatę, co u nas nie zdarzało się często. Las był państwowy, znaczy się niczyj;-)
A Elżutka dośtała paczuszke?bo niewiem czy doszła?
OdpowiedzUsuńA mnie się marzy domek pod lasem, ale malutkich dzieci to już tam nie będzie, nawet jak już domek będzie :(
OdpowiedzUsuńU nas też co roku jest najpierw asygnata od leśniczego a potem wyprawa po choinkę do lasu. Jak zaproponowałam kupno sztucznej choinki to mnie zakrzyczeli, chociaż chłopaki do małych dzieci nie należą. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚliczniutkie obrazeczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ja już dziś wiem, że efekt końcowy będzie rewelacyjny i nie myśl inaczej ;-))
OdpowiedzUsuńAleż one są śliczne!!!!
OdpowiedzUsuńCałość będzie fantastyczna, jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Śliczne, dasz radę, ja w to wierzę. Cały kalendarz będzie niesamowicie zachwycający.
OdpowiedzUsuń