Nastał czas lawendy, co za tym idzie czas zaplatania fusetek.
Ja nauczyłam się je zaplatać na warsztacie w Słowińskiej Manufakturze.Pojechałam tam w ostatnią sobotę tzn. 26 lipca. Pod czujnym okiem Beaty i Basi zrobiłam dwie pałeczki. Jeszcze niezbyt równe, ale moje !!!
Lubię jeździć na warsztaty do Smołdzina. Szkoda tylko, że do manufaktury to ponad 30 km wąską, teraz bardzo uczęszczaną nie tylko przez samochody, ale i rowerzystów drogą. Inaczej bywałabym tam częściej.
Zawsze chciałam umieć robić te fusetki, za lawendą nie przepadam ale takie fusetki by mi się przydały do szafy. Wstążek Ci u mnie dostatek, takie warsztaty spoko bym wykorzystała. Spoko że posiadłaś kolejną umiejętność.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Aniu, te umiejętności można też zdobyć oglądając filmiki, ale jak miło, gdy wszystko jest przygotowane, Czekają też instruktorki i świetne towarzystwo.
Usuńpozdrawiam
Podziwiam Basiu ile technik ogarniasz, miło widzieć, że sprawia Ci to tak dużą radość. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lenko :-)
UsuńWyszły cudownie, ja nie potrafię, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Urszulo :-)
UsuńPięknie Barbaro :) Nie powiedziałabym, że to Twoje pierwsze fusetki, bardzo ładnie je zaplotłaś :)
OdpowiedzUsuńJa robię te pachnące wrzeciona co roku (mam swoją lawendę w ogrodzie), nawet zrobiłam mały kursik obrazkowy na blogu. Nie wiem, czy na warsztatach to pokazywali, ale możesz włożyć do takiej fusetki dodatkowy bukiecik lawendowych kwiatków, wtedy fusetka będzie bardziej pękata. Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję Ci za podpowiedź, pewnie kiedyś skorzystam ;-) Teraz moje pałeczki są wyjątkowo malutkie.
Usuńpozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :-)