Moje coś to jesienne ATC.
Przed ostatnim pakowaniem się na wyjazdową wycieczkę zrobiłam porządek w bluzkach ( oczywiście zostało kilka z którymi trudno mi się rozstać).Z tej jednej wiedziałam co zrobię. Przód bluzki nakleiłam na papier celem wykorzystania w jakimś junk journalu. Zostały malutkie resztki .
Niby malutkie, a jednak na oklejenie atc starczyło. Troszkę czekałam aż wszystko dobrze wyschło, to była próba cierpliwości, ale z ciekawą książką, więc się chyba nie liczy. ;-)
Potem wyjęłam dawno nie używane kredki akwarelowe i moje tło pokolorowałam lakiere do paznokci. Nie były jeszcze bardzo jesienne ;-)Zebrane a właściwie zerwane listki nakleiłam na papier, małe resztki papierów bazowych też staram się wykorzystać, potem wycięłam. Domki wycięłam ze znalezionych ulotek reklamujących ich budowę. Skleiłam wszystko razem i serię nazwałam "Jesień na Kaszubach"
Dlaczego na Kaszubach.?
Ostatnio z moją grupą emerytów i rencistów wyjechaliśmy na weekend na Kaszuby.
Wycieczka zaczęła się zwiedzaniem zamku w Bytowie, byłam tam ostatnio pewnie z 30 lat temu.
|
reszta zdjęć niestety całkiem nie wyszła ;-)
|
Na obiad pojechaliśmy do miejsca docelowego, do pensjonatu "U Maryli" w Ostrzycach. Miejscowość odwiedzałam już wcześniej kilkukrotnie, tam bowiem Kaszubi organizowali zawody w paleniu "kaszubskiej pipy", tłumaczę - kaszubskiej fajki. Było to jeszcze przed pandemią.
Wieś zmieniła się bardzo, na korzyść oczywiście.
W sobotę zwiedzaliśmy Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku.Była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, które w mojej głowie kojarzyło się z domem na głowie i najdłuższą deską. Jest tam jednak wiele innych rzeczy może nawet bardziej wartych zobaczenia i zaznajomienia się z ich historią.
|
tak widziałam świat po wyjściu z domu postawionego "na głowie"
|
|
słowa tej kaszubskiej piosenki wrzuciłam w tłumacza Google, niestety nie zna on takiego języka
|
|
zdjęcia pojawiły się na blogu nie w takiej kolejności w jakiej je wrzucałam i były bardzo uparte ;-)
|
Przewodnika mieliśmy cudownego.Młody uczeń, Maciej opowiadał ciekawie i ze zrozumieniem tego co mówi m.in. o domu przywiezionym z Syberii jako drewno opałowe.
Oczywiście był też czas na obiad i na małe kaszubskie piwo tamże warzone.
Wieczór spędziliśmy przy ognisku, tańce też były.
Niestety nie dane nam było zasnąć tej nocy do 4 nad ranem. W pensjonacie odbywała się osiemnastka.
Na szczęście ranek płynął leniwie, po późnym śniadaniu pojechaliśmy poszłam ze Ślubnym na pożegnalny spacer po Ostrzycach. Spotkałam babę z brodą.
|
krzywe zdjęcie chyba nie jest efektem wypitego alkoholu na ognisku, bo to wyjątkowo mi nie smakował i zostało wypite przeze mnie w śladowych ilościach ;-)
|
Po wczesnym obiedzie pojechaliśmy do domu po drodze zahaczając o Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie. Przewodniczka sposobu zaznajamiania się z historią powinna uczyć się od Macieja z Szymbarku. W opowieści przewodniczki data goniła datę, między nimi jakieś zdanie, potem data i data.Niektórzy nie wytrzymali "opowieści" przewodniczki i wyszli z sali już po krótkim czasie. Ja przeszłam dalej i sama zwiedziłam resztę muzeum. Gdy spytałam opiekunkę następnej sali czy sama mogę przejść przez muzeum usłyszałam "jak mus to mus"
Co wyniosłam z tego muzeum?
Świadomość, że tam byłam, bo jednak wypada i 6 listów z parku.
Spacer po parku przy muzeum był ciekawy, kilka ładnych dębów posadzonych ku czci i przez...
W parku stoi też ogromny orzeł, którego skrzydła zrobione są z 248 kos.Jest autorstwa Roberta Florczaka z gdańskiej ASP.
Zawsze powtarzam, że z tą grupą na wycieczki jeżdżę dla towarzystwa, a cała reszta to wartość dodana.
To była cudowna wycieczka w świetnym towarzystwie.