Cudną pogodą powitał nas w sobotę Jarosławiec.
Po przyjeździe poszliśmy na obiad do restauracji Jackowo. ( podobno tak kiedyś nazywał się Jarosławiec, ale ja niczego na ten temat w internecie nie znalazłam).
Pysznego dorsza z pieca popijałam zielonym piwem
Wieczór spędziliśmy w altance, wokół której rosną między innymi takie śliczne kwiaty.
W niedzielę poszliśmy na baaardzo długi spacer. Zimny porywisty wiatr zmusił nas do cieplejszego ubrania się.
Próbowałam zawrzeć bliższą znajomość z rybakiem. Lubię ryby, a takie prosto z kutra są najlepsze.
Na latarnię nie weszłam, wiatr był jednak zbyt silny.
Popołudnie spędziliśmy przy grillu i pogaduszkach z koleżanką która nas na weekend zaprosiła,. Czas mijał nam bardzo leniwie.
Mieszkaliśmy w jej pensjonacie "Salwador".
Nie zdążyłam zwiedzić Muzeum bursztynów , nie obejrzałam wystawy motyli, nie byłam też tym razem w porcie rybackim.
W Jarosławcu bywamy kilka razy w roku, pewnie niedługo znów tam zawitamy.
Czasem jest wielką potrzebą by czas mijał leniwie. Dzięki czemu zażyłaś relaksu i dobrze spędziłaś czas towarzysko. Super, że możesz kilka razy w roku być w tak pięknym miejscu. Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńFajny wyjazd, czuję tylko lekki niedosyt z powodu małej ilośći zdjęć. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFajnie spędziłaś czas. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż jestem za większą ilością zdjęć! Zaintrygowało mnie zielone piwo.:)
OdpowiedzUsuńBasiu, uroczy weekend i piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Super spędzony czas :)
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak spędzić czas w miłym towarzystwie :)
OdpowiedzUsuń