środa, 25 czerwca 2014

Krościenko, Czorsztyn, Niedzica - tam byłam.

Z takim zapałem jechaliśmy w góry,że dojechaliśmy z prawie pustym bakiem. Trzeba było go napełnić , pojechaliśmy we wtorek po paliwo do Krościenka nad Dunajcem. Oprócz benzyny kupiliśmy owoce i ... Oczywiście coś dla mnie, to coś to kawałek góralskiego materiału. Oczywiście ogromny wybór spowodował, że kupiłam za mało ;-)
Ja chcę więcej i chyba  znowu tam pojedziemy .

Następnie był Czorsztyn, pogawędka z bardzo miłym panem parkingowym i zwiedzanie zamku .
Same ruiny, ale jakie fotogeniczne.

 Do zamku pod górkę doszłam przed Ślubnym, musiałam go wołać .


Tu kiedyś była kuchnia.
Przeczytaliśmy jeszcze kilka takich tabliczek. Pooglądaliśmy śliczne widoki.
 Pochodziliśmy schodkami w górę i w dół po zamku i skierowaliśmy się do wyjścia .

.
Gdy tam gdzie jesteśmy jest troszkę wody i pływa po niej jakiś statek, my wyruszamy w rejs.
 Nie inaczej było na zalewie Czorsztyńskim. Po przybyciu do Niedzicy , wypiciu kawki i zjedzeniu kawałka okrutnie smacznego jabłecznika skierowaliśmy kroki na przystań.

 Tak wygląda zamek czorsztyński widziany od strony jeziora

a tak zamek w Niedzicy zwany Dunajcem.
Rejs trwał prawie godzinkę.

Na zamku próbowałam wzrokiem ogarnąć całość, nawet te miejsca , które nie były udostępnione do zwiedzania

Pokonując różne schody dotarłam na taras widokowy. Długo musiałam sapać, by wyrównać oddech. Jak widać włos nadal miałam zmierzwiony i przekrzywiony kapelusik.
Za mną widać zaporę.
 Zmęczona już byłam bardzo, chciałam się położyć


posiedzieć 


a potem z tym wojem napić się tego co miał w kuflach :-)

Ślubny w pewnym momencie miał mnie już dosyć i znalazł takie miejsce .



Troszkę postraszył,


Próbował nawet zakuć w dyby


więc skruszona podążyłam do wyjścia spoglądając jeszcze przez jedno z okien na dachy zamku


Mimo zmęczenia bardzo żałowałam, że nie mogłam pójść na basztę. Niestety nigdy nie była udostępniona do zwiedzania.

Nasz wyjazd był bardzo spontaniczny. Nie pisałam o nim wcześniej na blogu, bo nie wiedziałam co Ślubny wymyśli. Nie planowałam więc żadnych spotkań blogowych . Będę musiała to nadrobić następnym razem ;-)

5 komentarzy:

  1. Też tam byłam, to cudne miejsce i nawet zapora nie jest w stanie zepsuć pozytywnych wrażeń. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. super, zapraszam na Suwalszczyznę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Babsiu znam tez te okolice jest tam pięknie , ale ja jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego samoazaparcia , Widząc te kule chyle czoła, że dałas rade skakac po tych górkach, schodkach itp.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za ten wpis :) Bardzo miło wspominam czas,kiedy tam bywałam.Ciebie podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nie odwiedzałam tych miejsc:)Piękne zdjęcia!!!

    OdpowiedzUsuń