Okazało się , że chętnych na spływ było mało. Większość pojechała chyba do początkowej przystani.
Byliśmy obecni przy składaniu tratwy
Wypiłam nad wodą kawę i obejrzałam chyba ponad 20 płynących polskich i słowackich zapełnionych po brzegi ( Słowacy niestety biorą więcej osób niż zezwalają na to przepisy) tratw.
I po 1,5 godzinnym oczekiwaniu zebrało się 8 osób i popłynęliśmy.
Nasz gawędziarz, widać po jego minie, że opowiada kolejną anegdotę.
Widoki były cudne.
Woda czasami płynęła płynęła leniwie, częściej jednak była wzburzona.
Świeciło piękne słońce, by w pewnym momencie schować się za dużą czarną chmurą. Zaczęła się ulewa.
Skończyło się robienie zdjęć. Opatuleni pelerynami i tak oglądaliśmy mimo deszczu cudne widoki.
Dopłynęliśmy do Szczawnicy
Zziębnięci wpadliśmy na grzane wino.
Po krótkim spacerze ulicami miasta zrezygnowaliśmy ze zwiedzania bo znowu mocno padało.
Busikiem wróciliśmy do Sromowiec Niżnych.
Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu :-)
Zaległości w odwiedzinach u Ciebie mam duże..nawet nie wiedziałam że aż takie;)) Kobietko... Polskę przejechałaś..ruiny zamek,lochy, rejs stateczkiem...co tam stateczek...spływ tratwą!;)
OdpowiedzUsuńŚwietne przygody i jak zawsze fantastyczna fotorelacja! Gratuluje Ślubnemu pomysłów a Tobie samozaparcia i siły! Uwielbiam te Wasze wędrowanie i czekam na kolejne opowieści pozdrawiając cieplutko;)
Wspaniała przygoda. Ale mimo tak wspaniałych widoków, ja bym się nie odważyła. Nie przepadam za taką wodą - u mnie grunt trzeba czuć pod stopami i nie zanurzać głowy.. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam odwagę.
Zapraszam w wolnym czasie do siebie.
Pierwszy - i jak dotąd ostatni raz, płynęłam w 6 klasie podstawówki - chyba czas znów się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńpiekny wypad. super zdjecia. uwielbiam tamte rejony.
OdpowiedzUsuń