niedziela, 17 września 2017

Swołowskie skarpetki.

Dlaczego swołowskie ?
Bo robione w Swołowie . Lubię tam jeździć.

Prowadząca warsztaty skarpetkowe wyrabia piętę w sposób jakiego nie znałam. Sprawiła mi ta pięta troszkę kłopotów. Wciąż wypadały druty, a już myślałam, że ten post to będzie chwalenie się jakie to było łatwe i przyjemne.
Sabina (prowadząca warsztaty) przywiozła ze sobą materiały poglądowe


W sobotę było dosyć ciepło i mimo wciąż chowającego się za chmury słoneczka dziergałyśmy na podwórku.

W domu postanowiłam podgonić troszkę pracę i wieczorem zrobiłam prawie cały ściągacz do następnej skarpetki. Niestety bark tego mojego robienia na drutach jeszcze nie  polubił.


Niedziela była następnym dniem dziergania. Znowu ładnie i znowu dzierganie na podwórku.Niestety nie zrobiłam skarpet w całości. Byłam bardzo zajęta gadaniem ( za to moje gadulstwo pewnie mnie niedługo wyrzucą z grupy) i zajadaniem się pizzą, którą już po raz kolejny upiekłyśmy sobie w czasie trwania warsztatów.

Skarpetki dokończę dopiero w następny weekend, bo jutro o godz 6.00 zbiórka i wyjazd na wycieczkę. Muszę się jeszcze spakować.
Następne spotkanie w Swołowie już w czwartek i niektóre z nas będą się spotykać codziennie aż do środy. jadwa dni niestety opuszczę. Wracam z wycieczki dopiero w piątek wieczorem.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Gdyby nie te 5 drutów zabrałabym skarpetki na wycieczkę ;-)

      Usuń
  2. Dla mnie takie skarpety to czarna magia! Podziwiam i czekam na zdjecie gotowych:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu, ale Ty jesteś pracowita! :) Ciekawa jestem efektu końcowego, ale to na pewno będą bardzo fajne skarpety :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Basieńko, też jestem ciekawa efektów. Skarpetki noszę niemal okrągły rok, również do spania.
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń