Na wyjeździe w Szczytnie przypomniało mi się o przygotowanych i czekających na opublikowanie postach z zeszłorocznego wędrowania.
Mój blog, to mój pamiętnik. Powinnam te posty opublikować.
Mój blog, to mój pamiętnik. Powinnam te posty opublikować.
O Przemyślu, Wrocławiu i Szczytnie już pisałam.
Może wreszcie jest czas , by napisać o moim zagranicznym wędrowaniu.
Będzie mało zdjęć, więcej czytania ;-) Ładne zdjęcia można bez trudu znaleźć w necie, ja robię takie sobie ;-)
W sierpniu wybraliśmy się na wędrówkę autokarowo - promową. Była to wycieczka zorganizowana przez biuro podróży Sea Tourst
Noc przed podróżą spędziliśmy w hostelu na starym mieście w Gdańsku. Przyjechaliśmy wcześniej , by pospacerować między straganami na Jarmarku Dominikańskim. Wieczorem po koncercie na placu Teatralnym z okien naszego pokoju podglądaliśmy nocne życie Gdańska. Knajpka po drugiej stronie ulicy została zamknięta tuż przed szóstą rano, wtedy gdy my szykowaliśmy się do drogi.
Wczesnym rankiem wyjechaliśmy z Gdańska.
Pierwszy etap naszej podróży to Kowno.
Przewodniczka, polka z pochodzenia dużo, bardzo dużo opowiadała o Mickiewiczu i jego życiu w Kownie i o wizycie Papieża.
Samo miasto było na dalszym planie. Pokażę zdjęcie nowo odbudowanego, oglądanego przez nas niestety tylko z oddali, zamku krzyżackiego.
W następnym dniu zwiedzaliśmy Rygę. Cudowna przewodniczka z ogromnym zacięciem przybliżyła nam historię miasta, miała też czas by opowiedzieć nam kilka legend i opowieści o powstawaniu i zabytkach miasta w czasie ich zwiedzania.
O ryskich kotach.O Bractwie Czarnogłowych, o Katedrze, o kościołach św. Janów i św. Piotra, o Muzeum Okupacji Łotwy. O "trzech braciach", którzy są trzema sąsiadującymi ze sobą kamieniczkami.
Byłam w dzielnicy secesyjnych kamienic.
Kupiłam czarny balsam, nalewkę ziołową z której słynie Ryga .
Niestety Ryga jest jednym wielkim placem budowy. Moc zabytków jest przed przyszłorocznymi obchodami powstania miasta poddawana renowacji . Rusztowania zasłaniają fasady zabytkowych budowli. Drogi i chodniki też są remontowane co bardzo utrudnia ruch w mieście.
Mimo wszystko zwiedzanie Rygi było ogromną przyjemnością.
Z Rygi pojechaliśmy do Tallina.
Ślubny spędził kiedyś cztery miesiące w Tallinie, bywał też w nim jachtem i od tego czasu wciąż opowiadał, że chce mi to miasto pokazać.
Okazało się, że warto tam pojechać !!!
Po zwiedzaniu miasta z przewodniczką cały wieczór spędziliśmy na wędrówkach po uliczkach starego miasta. Uliczkach tak wąskich, że prawie że można dotknąć obu stron ulicy wyciągniętymi w bok rękoma. Jestem zauroczona klimatem miasta, które jest pełne perełek architektonicznych. Pełne knajp i knajpeczek. W jednej z nich zdarzyło się nam porozmawiać z kelnerem po polsku.
Wczesnym rankiem pojechaliśmy do portu by popłynąć promem do Helsinek.
Króciutki rejs spędziliśmy na śniadaniu i troszkę na pokładzie, było co oglądać.
Po mieście oprowadzał nas cudowny przewodnik. Starszy pan, nauczyciel fińskiego, który na początku lat siedemdziesiątych razem z żoną przyjechał do Polski. Zakochał się w niej . Powracał wielokrotnie i samodzielnie nauczył się języka polskiego. Tylko raz uczestniczył w letnim kursie j. polskiego, uczył się gramatyki.
Po polsku mówi z ogromną kulturą, wiadomości o swoim mieście i historii ma ogromne.
Można go było słuchać i słuchać.
Byliśmy na Cmentarzu Hietaniemi jest to odpowiednik naszych Powązek.
Zobaczyliśmy Pomnik poświęcony fińskiemu kompozytorowi Jeanowi Sibeliusowi , którego autorką jest fińska rzeźbiarka Eila Hiltunen.
Zwiedziliśmy Skalny Kościół
Byliśmy na placu targowym usytuowanym w centrum miasta. Spacerowaliśmy po Placu Senackim.
Zwiedzaliśmy Sobór Zaśnięcia Matki Bożej w Helsinkach
Tak naprawdę to byliśmy prawie wszędzie, jak nie autobusem to pieszo ;-)
Twierdzę Suomenlinna ,widzieliśmy tylko z promu płynąc do Sztokholmu.
zmierzchało gdy robiłam zdjęcia |
Twierdza usytuowana jest w południowej części Helsinek. Wzniesiona została przez Szwedów w latach 1748-1772 na pięciu połączonych ze sobą
wyspach.
Następną noc spędziliśmy na promie. Spacer po promenadzie ze sklepami wolnocłowymi, restauracjami, orkiestrą grającą długo w noc sprawił że noc ta była krótka ;-)
W Sztokholmie czekała na nas przewodniczka, Polka mieszkająca tam od wielu lat.
Zwiedziliśmy Muzeum Vasa - oglądaliśmy (podziwialiśmy) ekspozycję okrętu "Vasa",
wydobytego w 1961 z dna morskiego i odrestaurowanego.
Spacerowałam w ratuszu po schodach którymi schodzą na bankiet Nobliści. Na wprost schodów na ścianie jest punkt w który powinni wpatrywać się schodzący, by zdjęcia robione im wyszły ślicznie :-)
Jadłam pyszne lody w muzeum Nobla.
Przed pałacem królewskim oglądałam zmianę warty. Dziewczyna na warcie, nic dziwnego ;-)
Wędrowanie po Sztokholmie trwało kilka godzin.
Na nocleg pojechaliśmy do Norrkoping. Zwiedzaliśmy je samodzielnie wieczorem.
Rano wyruszyliśmy w stronę Karlskrony, by promem nocą wrócić do Gdańska.
Przed nami była jeszcze długa jazda i zwiedzanie Himmelstalund (miejsca jednych z najsłynniejszych skandynawskich rysunków-rytów naskalnych),
Była brzydka pogoda. Deszcz spowodował, że droga z parkingu była dla mnie trudna do przebycia. Doszłam do pierwszej skały, zrobiłam zdjęcie i wróciłam ( z trzema innymi uczestnikami wycieczki) do autokaru.
Skrócony pobyt w Himmelstalund spowodował, że mieliśmy dużo czasu do odpłynięcia promu.
Zaproponowano nam dodatkową atrakcję . Przejazd na wyspę Oland. I to był strzał w dziesiątkę.
Na wyspę jechaliśmy 6 km mostem, którym jechało się z górki i pod górkę ;-)
Na Olandii byliśmy w okolicach królewskich rezydencji i tej w ruinie i letniej , którą rodzina królewska często odwiedza.
Do letniej nie wchodziliśmy, bo czasu było mało i portfel już w ostatnim dniu wycieczki świecił pustkami.
Pojechaliśmy za to do turystycznej wioski - same sklepy, restauracje i place zabaw.
Więcej zdjęć i opisów wyspy i zabytków można znaleźć np tu klikaj.
Na wyspę jechaliśmy 6 km mostem, którym jechało się z górki i pod górkę ;-)
Na Olandii byliśmy w okolicach królewskich rezydencji i tej w ruinie i letniej , którą rodzina królewska często odwiedza.
Do letniej nie wchodziliśmy, bo czasu było mało i portfel już w ostatnim dniu wycieczki świecił pustkami.
Pojechaliśmy za to do turystycznej wioski - same sklepy, restauracje i place zabaw.
takie rzeźby stoją wzdłuż drogi na polach :-) |
Zdjęcie tego aniołka, zrobionego częściowo z niefilcowanej wełny zrobiłam w sklepie. |
Basiu z Ciebie to prawdziwa podróżniczka , ale wycieczka extra!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W tym roku chcieliśmy jechać do Norwegii, obejrzeć fiordy. Jednak w terminach nam odpowiadających wycieczki odwołano z powodu małego zainteresowania ;-(
Usuńpozdrawiam Aniu
Z przyjemnością bym tam zawitała:)
OdpowiedzUsuńJa też, chociaż już tam byłam ;-)
UsuńSuper wycieczka, dużo zwiedzania :)
OdpowiedzUsuńNon stop w drodze, codziennie nowe miasto, nowy kraj.
UsuńDziękuję za miłą wycieczkę. Zachęciłaś mnie do samodzielnego odwiedzenia tych miejsc......może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja jednak preferuję zwiedzanie wycieczkowe, wygodna jestem :-)
Usuńpozdrawiam
Fantastyczna wyprawa moge tylko pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście udała się nam ta wycieczka :-)
Usuń