Pomyliłam się niedawno i Jarosławiec nazwałam Jastarnią ;-)
Ślubny postanowił, że trzeba to jakoś naprawić i dzisiaj pojechaliśmy na półwysep helski.
Zjechaliśmy w Redzie na drogę na półwysep i zaczęła się jazda. Najpierw w miarę szybko, potem coraz wolniej.
Po dojechaniu do Pucka (który ominęliśmy) jazda była coraz trudniejsza ;-)
Właściwie to jazda się skończyła, zaczęło się stanie w korku
Jak widać ludzie wysiadali , dzieci robiły siusiu (nie tylko dzieci, obok drogi rosła wysoka już kukurydza).
Wyprzedzali nas rowerzyści.
I tak krok za kroczkiem dojechaliśmy do Jastarni mijając zatłoczone Władysławowo, Chałupy i Kuźnicę.
Oczywiście w Jastarni pierwsze kroki skierowaliśmy do portu jachtowego.
W porcie stało mnóstwo pięknych jachtów, no właśnie dlaczego w porcie?
Ładnie było tylko na wodzie, nabrzeże jest bardzo zaniedbane.
Kawałeczek dalej stały kutry.
Tam właśnie cumowaliśmy po dobiciu do Jastarni będąc na rodzinnym rejsie małym jachtem z Gdyni chyba w 1988 lub 1989r. Poszliśmy obejrzeć to miejsce
Wtedy obok nas cumował jacht Generał Zaruski , było to niedługo po złamaniu masztu na tym jachcie. Gościliśmy nawet kapitana Zdzisława Michalskiego na naszym malutkim jachcie.(Ślubny znał kapitana wcześniej )
No, ale dosyć wspomnień. Portem jachtu Generał Zaruski jest od niedawna Gdańsk.
Teraz to nabrzeże wygląda tak.
Nie zrobiłam zdjęcia tego co znajduje się po mojej prawej ręce. Wszystkie budynki są bardzo obskurne. Nic nie zachęcało by wejść do tawerny, mimo że byliśmy już bardzo głodni.
Weszliśmy w dzielnicę domków jednorodzinnych szukając restauracji. Cisza , uliczki wyglądały jak wyludnione. Piękna pogoda, więc wczasowicze byli na plaży.
To tylko dla nas była pora obiadu, mnie już burczało w brzuchu. Znaleźliśmy w czasie krótkiego spaceru kilka restauracji, ale naszą uwagę przykuła smażalnia ryb "Rebok". Była jeszcze pusta, zaczęła się zapełniać, gdy my już po zjedzeniu smacznie przyrządzonej ryby, sałatek i frytek (tak jak na wczasowiczów przystało) właśnie ją opuszczaliśmy.
Pożegnałam sie z Rybakiem ( Rebokiem) i pojechaliśmy na sam koniec półwyspu. Objechaliśmy Juratę i Hel. Wszędzie to samo, taki tłok, że szpilki nie wciśniesz.
Pełno samochodów i ludzi. Robienie zdjęć nie miało sensu.
Wracaliśmy do domu przez Jastrzębią Górę Karwię tzn nad brzegiem morza. Zahaczyliśmy o Żarnowiec.
My znamy te miejscowości, więc dalsze zwiedzanie odbyło się tylko z samochodu.
Pojadę tam jeszcze kiedyś, ale w maju, czerwcu lub we wrześniu ;-)
Jutro będzie coś o robótkach ;-)
Dla mnie i taka ilość zdjęć to luksus!! byłam TYLKO dwa razy na pomorzu więc z przyjemnością przeczytałam Twoje wędrowanie po nim :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBasiu, mimo tłoku i zaniedbanych miejsc, warto było odwiedzić dawne szlaki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI ja tam bywałam. Lubię nasze polskie morze. Dzięki za wycieczkę!
OdpowiedzUsuńodstraszają trochę te tłumy..
OdpowiedzUsuńZnam te wszystkie miejsca dobrze, byliśmy tam kilkanaście razy i ciągle marzę o plaży i polskim morzu, ale nie w takim dzikim tłumie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuje, że się dzielisz ja tam nigdy nie byłam to chociaż sobie pooglądam ;)
OdpowiedzUsuńTak latem pobyt nad morzem to nic miłego... chyba, że ktoś lubi być w tłumie ;)
OdpowiedzUsuńPiękne wycieczki - sesją zdjęciową przypomniałaś mi moje morze ale te od strony zachodniej pozdrawiam Maria
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka.Nie byłam w tych miejscach,gdyż jeżdżę do Kołobrzegu ale w kwietniu lub pażdzierniku.Wtedy jest cisza i spokój.Dzięki za fajną sesję zdjęciową.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle i tak sporo wrażeń. Musimy się do tego tłoku przyzwyczaić, albo rezygnować z wypadów, a szkoda by było. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO, przypomniałaś mi miejsca, które dobrze znam, a dawno tam nie byłam... Fajna wycieczka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie nawidzę tłumów, tłoków zwłaszcza ludzi ale widzę że fajna wycieczka. Pozdrawiam życząc miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńJastarni nie lubię. Jest taka jakaś... niedomyta :D
OdpowiedzUsuńJuraty też nie kocham za jej snobizm.
Natomiast Hel... Ach! To moje miejsce na ziemi!
Szkoda, że w tym roku nie mogłam tam pojechać.
Ludzi wbrew pozorom nie ma tam dużo - to wszystko się rozłazi po plażach i nikt nikomu na głowie nie siedzi :-)
A korki też znam :-D Tyle, że stoję zwykle sporo dalej - 5 km przed Władkiem ;-)
świetna wycieczka ;)
OdpowiedzUsuńCiężko odpocząć w tłumie i jeszcze do tego po "korkowej" drodze. Mimo tego jak widzę, świetnie było.
OdpowiedzUsuńMoja siostra wróciła własnie z Gdyni , na Helu też była.
OdpowiedzUsuńTak jej zazdroszczę.
A ja znów dodałam Cię do obserwowanych. Normalnie giną mi osoby.Ostatnio Qrka z Aquratnie. Zanim się zorientuję minie jakiś czas.
P:)
Podczas długich weekendów lepiej nie wyjeżdżać gdzieś dalej:)wszędzie tłumy,u nas w górach też:))))
OdpowiedzUsuńJa też tam byłam ... jeszcze za czasów urlopów zakładowych moich rodziców :)
OdpowiedzUsuń