Dlaczego swołowskie ?
Bo robione w Swołowie . Lubię tam jeździć.
Prowadząca warsztaty skarpetkowe wyrabia piętę w sposób jakiego nie znałam. Sprawiła mi ta pięta troszkę kłopotów. Wciąż wypadały druty, a już myślałam, że ten post to będzie chwalenie się jakie to było łatwe i przyjemne.
Sabina (prowadząca warsztaty) przywiozła ze sobą materiały poglądowe
W sobotę było dosyć ciepło i mimo wciąż chowającego się za chmury słoneczka dziergałyśmy na podwórku.
W domu postanowiłam podgonić troszkę pracę i wieczorem zrobiłam prawie cały ściągacz do następnej skarpetki. Niestety bark tego mojego robienia na drutach jeszcze nie polubił.
Niedziela była następnym dniem dziergania. Znowu ładnie i znowu dzierganie na podwórku.Niestety nie zrobiłam skarpet w całości. Byłam bardzo zajęta gadaniem ( za to moje gadulstwo pewnie mnie niedługo wyrzucą z grupy) i zajadaniem się pizzą, którą już po raz kolejny upiekłyśmy sobie w czasie trwania warsztatów.
Skarpetki dokończę dopiero w następny weekend, bo jutro o godz 6.00 zbiórka i wyjazd na wycieczkę. Muszę się jeszcze spakować.
Następne spotkanie w Swołowie już w czwartek i niektóre z nas będą się spotykać codziennie aż do środy. jadwa dni niestety opuszczę. Wracam z wycieczki dopiero w piątek wieczorem.
czekam na efekty. :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie te 5 drutów zabrałabym skarpetki na wycieczkę ;-)
UsuńDla mnie takie skarpety to czarna magia! Podziwiam i czekam na zdjecie gotowych:-)
OdpowiedzUsuńBasiu, ale Ty jesteś pracowita! :) Ciekawa jestem efektu końcowego, ale to na pewno będą bardzo fajne skarpety :)
OdpowiedzUsuńBasieńko, też jestem ciekawa efektów. Skarpetki noszę niemal okrągły rok, również do spania.
OdpowiedzUsuńŚciskam.